Wraz z pojawieniem się potrzeby
blogowania pojawił się problem braku czasu. Jeszcze nie tak dawno
temu mój dzień był totalną rozsypką. Budziłam się z małym o
10:00, bo wstając wcześniej myślałam że targnę się na swoje
życie, a bez kija do mnie nie można było podejść. Depresja od
momentu otwarcia oczu. Ehhh... Później śniadanie, trochę zabawy,
końcówka DD TVN i powtórka kuchennych rewolucji, spacer, gotowanie
obiadu, tata z pracy, zabawa, kąpiel, fejsbuk i pudelek, godz. 21:30
koniec dnia. A ja umęczona jak koń po westernie! O 22:00 już śpię.
Śledziłam na fejsbuku poczynania
mojej koleżanki, która mając małą córeczkę potrafiła
poświęcić czas swojej pasji i jeszcze relacjonowała to na fejsie
i swoim blogu. Oprócz tego regularnie wrzucała fotki fantastycznych
wypieków i innych ciekawych aktywności. o_O Kurde! Jak ona to
robi?! Przy najbliższej okazji zapytałam ją o to. Mój problem
tkwił w złym gospodarowaniu czasem. Okazało się, że miałam go
dużo więcej niż mi się wydawało. I najważniejsze –
przypomniała mi o energii, którą dają ćwiczenia. W tym miejscu
chciałam Ci Elu podziękować ;)
Zmieniłam tryb dnia. Wstawałam skoro
świt (albo jeszcze mrok) i zaczynałam dzień od ćwiczeń.Tu muszę
przytoczyć pewne stwierdzenie, które według mnie jest w 100%
prawdą: macierzyństwo to eksperyment naukowy mający na celu
udowodnić, że sen tak naprawdę nie jest w życiu ważny. Później
już było mi dużo łatwiej się zorganizować i zrealizować
dzienne obowiązki. Coś cudownego móc na nowo normalnie
funkcjonować! :)
Zapisałam się też na fitness dla
kobiet z dziećmi. Razem z bąblem dwa razy w tygodniu ćwiczymy
sobie układy – ja ledwo łapiąc oddech, bo kardio mnie wykańcza,
a mały integruje się z innymi bobasami albo w miarę cierpliwie
leży na macie z zabawkami wokół siebie. Podziwiam też kobitki,
które lecą z wózkiem przez pół miasta, żeby móc poćwiczyć.
Jak się chce, to można!
Od czasu do czasu muszę zrobić sobie
przyjemność wyskakując na shopping albo wypindrzyć się u
kosmetyczek czy manikiurzystek. Zakupy robię w osiedlowym będąc na
spacerze. Chatę też muszę mieć opanowaną. Priorytet to jedzenie
dla bąbla („dorosły” obiad też mile widziany, ale bez
szaleństw – najczęściej jest zupa). Słoiczki małemu wekuję
sama. Prasuję. Nie znoszę brudu i bałaganu. Staram się regularnie
zapobiegać, chociaż robotem nie jestem i bywa różnie. Mąż też
tu mieszka i dbam o to, by jego życie było urozmaicone domowymi
obowiązkami. Maluch jak chwilę poleży sam na podłodze i postęka,
bo jeszcze nie opanował obracania się z brzuszka na plecy – nic
mu nie będzie! Może w końcu się nauczy w tej desperacji :P Jak
już mus przymus trzeba coś zrobić, a dzieciątko nie daje za
wygraną, na ratunek przychodzi youtube i piosenki BZYK. Nie taki
diabeł straszny, bo później mogę pośpiewać znane mu melodie,
dzięki czemu mam na niego patent w razie marudzenia. Nikt się nie
nudzi! :) Lubię poszwędać się czasem po galeriach handlowych.
Ładuję malucha w nosidło i frrrruu! Jedziemy na
wycieczkę. Od początku podróżujemy ze Stasiem, dzięki czemu mamy
opanowane techniki transportu. Nikt się u nas nie nudzi :)
Mam wrażenie, że im więcej
obowiązków tym lepiej potrafię nad nimi zapanować i realizuję
zadania ponad plan. Nie istnieje dla mnie „nie mogę”, „nie dam
rady”, „za dużo na raz”. Bycie matką nie zwalnia z obowiązków i rezygnowania z przyjemności. Nawet zorganizowanie chrzcin czy
świąt nie było dla mnie niemożliwe, a aprobata i podziw mojej
teściowej BEZCENNE ^_^ Nie chcę, aby dziecko było wymówką na
wszystko. Można wymyślać milion pretekstów, że dwoje, troje,
dziesięcioro dzieci. Że chłop nie pomaga, że jeszcze praca, że
to i tamto. Nie oszukujmy się! Te wymówki to uspokajanie własnego
sumienia, wynikające z lenistwa. Nie chcę być leniwą matką. Nie
chcę, żeby przez to czegoś mi brakowało. A już na pewno, żeby
brakowało czegoś mojemu synkowi. Jak się chce, to można i nic nie
powinno stanąć na przeszkodzie w realizacji celów. Czasem jest po
prostu ciężko. Bardzo ciężko. Ale czy nie o to właśnie chodzi?
O tę satysfakcję ze zrobienia czegoś co wydaje się niemożliwe?
Cieszę się bardzo, że mogłam pomóc ;) polecam się na przyszłość ;) myślę, że teraz macierzyństwo da Ci więcej szczęścia i satysfakcji ;) grunt to dobra organizacja ;)
OdpowiedzUsuń