sobota, 2 kwietnia 2016

Jak się chce, to można


Wraz z pojawieniem się potrzeby blogowania pojawił się problem braku czasu. Jeszcze nie tak dawno temu mój dzień był totalną rozsypką. Budziłam się z małym o 10:00, bo wstając wcześniej myślałam że targnę się na swoje życie, a bez kija do mnie nie można było podejść. Depresja od momentu otwarcia oczu. Ehhh... Później śniadanie, trochę zabawy, końcówka DD TVN i powtórka kuchennych rewolucji, spacer, gotowanie obiadu, tata z pracy, zabawa, kąpiel, fejsbuk i pudelek, godz. 21:30 koniec dnia. A ja umęczona jak koń po westernie! O 22:00 już śpię.

Śledziłam na fejsbuku poczynania mojej koleżanki, która mając małą córeczkę potrafiła poświęcić czas swojej pasji i jeszcze relacjonowała to na fejsie i swoim blogu. Oprócz tego regularnie wrzucała fotki fantastycznych wypieków i innych ciekawych aktywności. o_O Kurde! Jak ona to robi?! Przy najbliższej okazji zapytałam ją o to. Mój problem tkwił w złym gospodarowaniu czasem. Okazało się, że miałam go dużo więcej niż mi się wydawało. I najważniejsze – przypomniała mi o energii, którą dają ćwiczenia. W tym miejscu chciałam Ci Elu podziękować ;)
Zmieniłam tryb dnia. Wstawałam skoro świt (albo jeszcze mrok) i zaczynałam dzień od ćwiczeń.Tu muszę przytoczyć pewne stwierdzenie, które według mnie jest w 100% prawdą: macierzyństwo to eksperyment naukowy mający na celu udowodnić, że sen tak naprawdę nie jest w życiu ważny. Później już było mi dużo łatwiej się zorganizować i zrealizować dzienne obowiązki. Coś cudownego móc na nowo normalnie funkcjonować! :)

Zapisałam się też na fitness dla kobiet z dziećmi. Razem z bąblem dwa razy w tygodniu ćwiczymy sobie układy – ja ledwo łapiąc oddech, bo kardio mnie wykańcza, a mały integruje się z innymi bobasami albo w miarę cierpliwie leży na macie z zabawkami wokół siebie. Podziwiam też kobitki, które lecą z wózkiem przez pół miasta, żeby móc poćwiczyć. Jak się chce, to można!
Od czasu do czasu muszę zrobić sobie przyjemność wyskakując na shopping albo wypindrzyć się u kosmetyczek czy manikiurzystek. Zakupy robię w osiedlowym będąc na spacerze. Chatę też muszę mieć opanowaną. Priorytet to jedzenie dla bąbla („dorosły” obiad też mile widziany, ale bez szaleństw – najczęściej jest zupa). Słoiczki małemu wekuję sama. Prasuję. Nie znoszę brudu i bałaganu. Staram się regularnie zapobiegać, chociaż robotem nie jestem i bywa różnie. Mąż też tu mieszka i dbam o to, by jego życie było urozmaicone domowymi obowiązkami. Maluch jak chwilę poleży sam na podłodze i postęka, bo jeszcze nie opanował obracania się z brzuszka na plecy – nic mu nie będzie! Może w końcu się nauczy w tej desperacji :P Jak już mus przymus trzeba coś zrobić, a dzieciątko nie daje za wygraną, na ratunek przychodzi youtube i piosenki BZYK. Nie taki diabeł straszny, bo później mogę pośpiewać znane mu melodie, dzięki czemu mam na niego patent w razie marudzenia. Nikt się nie nudzi! :) Lubię poszwędać się czasem po galeriach handlowych. Ładuję malucha w nosidło i frrrruu! Jedziemy na wycieczkę. Od początku podróżujemy ze Stasiem, dzięki czemu mamy opanowane techniki transportu. Nikt się u nas nie nudzi :)

Mam wrażenie, że im więcej obowiązków tym lepiej potrafię nad nimi zapanować i realizuję zadania ponad plan. Nie istnieje dla mnie „nie mogę”, „nie dam rady”, „za dużo na raz”. Bycie matką nie zwalnia z obowiązków i rezygnowania z przyjemności. Nawet zorganizowanie chrzcin czy świąt nie było dla mnie niemożliwe, a aprobata i podziw mojej teściowej BEZCENNE ^_^ Nie chcę, aby dziecko było wymówką na wszystko. Można wymyślać milion pretekstów, że dwoje, troje, dziesięcioro dzieci. Że chłop nie pomaga, że jeszcze praca, że to i tamto. Nie oszukujmy się! Te wymówki to uspokajanie własnego sumienia, wynikające z lenistwa. Nie chcę być leniwą matką. Nie chcę, żeby przez to czegoś mi brakowało. A już na pewno, żeby brakowało czegoś mojemu synkowi. Jak się chce, to można i nic nie powinno stanąć na przeszkodzie w realizacji celów. Czasem jest po prostu ciężko. Bardzo ciężko. Ale czy nie o to właśnie chodzi? O tę satysfakcję ze zrobienia czegoś co wydaje się niemożliwe?  

1 komentarz:

  1. Cieszę się bardzo, że mogłam pomóc ;) polecam się na przyszłość ;) myślę, że teraz macierzyństwo da Ci więcej szczęścia i satysfakcji ;) grunt to dobra organizacja ;)

    OdpowiedzUsuń